Polski English Deutch France Czech

Biuletyn Informacji Publicznej Cieszyn na Instagram
Cieszyn na Instagram






Unia

eUrzżd - Elektroniczne Usżugi dla Mieszkażca


Budzet Obywatelski

Cmentarze Komunalne w Cieszynie
System gospodarowania odpadami

Pobierz najnowszy numer Wiadomożci Ratuszowych
Miejski System SMS-owy

Imprezy nadchodzące

Lipiec 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31        

Dyżury aptek

Apteka Farmarosa,
ul. Bobrecka 27
tel.: 33 858-27-65
Mapa inwestycji w Cieszynie



Strona pożwiżcona GPR
Gminny Program Rewitalizacji


Strona pożwiżcona kopercie życia

czeski Cieszyn - oficjalny serwis

Relacje z imprez / artykuły / komunikaty

Spotkanie Janusza Rokickiego i jego trenera Zbigniewa Gryżbonia z premier Beatą Szydło i ministrem sportu, Witoldem Bańką.

Spotkanie Janusza Rokickiego i jego trenera Zbigniewa Gryżbonia z premier Beatą Szydło i ministrem sportu, Witoldem Bańką.

Janusz Rokicki pokazał się z medalem w wielu miejscach.

Janusz Rokicki pokazał się z medalem w wielu miejscach.

Srebro olimpijskie w Rio smakowało wyśmienicie.

Srebro olimpijskie w Rio smakowało wyśmienicie.

Janusz Rokicki przygotowuje się do pchnięcia kulą.

Janusz Rokicki przygotowuje się do pchnięcia kulą.

Janusz Rokicki z trenerem Zbigniewem Gryżboniem.

Janusz Rokicki z trenerem Zbigniewem Gryżboniem.

Rozmowa z Januszem Rokickim, potrójnym srebrnym medalistą olimpijskim

2016-10-13

Jak coś robić, to na 100 procent!
      W Rio de Janeiro wywalczył trzeci srebrny medal w karierze na igrzyskach paraolimpijskich. Do Cieszyna przyjechał więc z tarczą. Wciąż odbiera gratulacje. Redakcja Wiadomości Ratuszowych też do nich dołącza, a korzystając ze sposobności, przeprowadziła wywiad z kulomiotem. Janusz Rokicki kolejny raz udowodnił, że mistrzem jest nie tylko w sferze sportowej, ale i poza nią. Przed tygodniem władze miasta i KS MOSiR Cieszyn podziękowały mu za sukcesy.

Które srebro było trudniej zdobyć? To w debiucie olimpijskim w Atenach w 2004 roku, w Londynie osiem lat później, czy ostatnie w Rio de Janeiro?
      Chyba to ostatnie w Brazylii. Wszystko dlatego, że jakieś dziesięć dni przed starem doznałem kontuzji – jeden mięsień zerwałem, a drugi naderwałem. Całe szczęście, że nie były to główne mięśnie od pchania, ale pomocnicze; w efekcie było tak, że ręka nie podawała, była dużo słabsza, dlatego srebro wywalczone w Rio de Janeiro to dla mnie rewelacyjny wynik.

Podobno tam na miejscu to był wyścig z czasem...
      Zgadza się, całe szczęście, że startowałem w ostatnim dniu, bo miałem trochę czasu choć na minimalne podleczenie barku, krótką rehabilitację. Zaleczenie stanu zapalnego pozwoliło mi wystartować i zdobyć srebro.

Od ostatnich igrzysk świat zrobił ogromny krok do przodu, jeżeli chodzi o nowe technologie, nie wspominając o tym, co było jeszcze kilkanaście lat temu. Dostrzegasz ogromną różnicę?
      Z jednej strony postęp umożliwił kontakt z rodziną i znajomymi w kraju, z drugiej można było na bieżąco śledzić wyniki sportowe w różnych dyscyplinach. Moje pierwsze igrzyska to Ateny 2004. Wtedy nowoczesne technologie nie były aż tak rozwinięte. Pamiętam do dziś, jak dzwoniłem do Polski z budki telefonicznej, korzystając z karty zdrapki. Najpierw trzeba było wbić nie wiadomo, ile numerów, żeby połączenie zostało przekierowane do Polski. Teraz wystarczyło się zalogować do sieci Wi-Fi, która była w wiosce olimpijskiej i człowiek miał kontakt z całym światem. Niesamowity postęp.

Igrzyska paraolimpijskie w końcu znalazły miejsce w telewizji publicznej na dłużej, niż tylko zwykłą kronikę. Pojawiły się transmisje. Jak zawodnicy odbierają taki krok milowy?
      Jesteśmy bardzo zadowoleni, że telewizja pokazywała nasze zmagania. Oczywiście nie było tak dużo transmisji, jak w przypadku igrzysk pełnosprawnych zawodników, ale i tak telewizja publiczna zrobiła milowy krok. Czujemy się docenieni. Każdy polski kibic lubi oglądać, jak zawodnicy zdobywają medale. To działa właśnie w dwie strony – my jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy oglądani, a kibice cieszą się z nami naszymi sukcesami. Zainteresowanie telewizi być może przełoży się później na inne sfery życia. Wciąż nie jest nam łatwo pozyskiwać sponsorów, a dzięki obecności w szklanym okienku powinno być trochę łatwiej.

Doceniają was także władze. W ubiegły poniedziałek gościłeś u premier Beaty Szydło...
      Po każdych igrzyskach jesteśmy zapraszani do premiera lub prezydenta, co jest bardzo miłe. Dodatkowo po igrzyskach w Londynie zostałem odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Obaj jesteśmy „piękni czterdziestoletni”. Masz jeszcze taki cel na horyzoncie: złoto igrzysk olimpijskich?
      Cel może jest, ale na razie muszę zobaczyć, co się z tym moim barkiem wydarzy. Tak naprawdę mam „do zrobienia” dwa barki, bo przed wyjazdem był rehabilitowany lewy. Tutaj ogromne podziękowania i ukłony dla cieszyńskiej rehabilitantki Danusi Tadel, bo dzięki niej bark jeszcze jakoś funkcjonuje, ale teraz doszedł jeszcze prawy. Być może czeka mnie operacja. Na dziś mam problem, żeby podnieść czajnik, a tu trzeba dźwigać dużo większe ciężary (śmiech). Mam nadzieję, że dojdę do siebie i dalej będę mógł trenować i startować. W końcu sport to jest to, co kocham. Jeżeli się coś robi kilkanaście lat, to staje się nawykiem czy nałogiem, od którego trudno się uwolnić. Dodatkowo jestem chory z tego powodu, że nie mogę normalnie iść na siłownię poćwiczyć. Nigdy nie lubiłem robić czegoś na pół gwizdka, jak się czymś zajmuję, to na 100 procent. Jeżeli chodzi o treningi, to nigdy nie miałem z tym problemu. Wręcz trzeba mnie było hamować.

Sporo osób gratulowało ci sukcesu w Rio de Janeiro, bardzo dużo na Facebooku. Wiele wpisów było wzruszających...
      To bardzo miłe, kiedy ludzie gratulują ci sukcesu w sieci czy na ulicy.

Jak spędzisz najbliższe dni, tygodnie? Głównie na leczeniu chorych barków?
      Choćbym miał zdrowe barki, to i tak teraz przypada okres roztrenowania i nic byśmy nie robili miesiąc czy nawet półtora.

A najbliższe cele sportowe?
      W przyszłym roku odbędą się mistrzostwa świata w Londynie. Zaplanowano je, o ile się nie mylę, na początku wakacji.

Po zdobyciu srebra olimpijskiego na Facebooku podziękowałeś wielu osobom. Słowa podziękowania trafiły także do Urzędu Miejskiego w Cieszynie.
      To prawda, mniej więcej w połowie sezonu przygotowawczego wpadłem na taki pomysł, żeby napisać pismo do burmistrza Cieszyna, Ryszarda Macury, a także Rady Miejskiej Cieszyna z prośbą o wsparcie mnie i Mirka Madzi. Nie oszukujmy się, taki wyjazd naprawdę wymaga sporych nakładów finansowych. Wyszliśmy z założenia, że skoro na igrzyskach będziemy reprezentowali miasto Cieszyn, to ono mogłoby nas wspomóc. I rzeczywiście tak się stało, jesteśmy ogromnie wdzięczni za to wsparcie. To były bardzo potrzebne pieniądze, których nie mogłem „wyciągnąć” z klubu, a które ułatwiły mi rehabilitację.

Sama Brazylia. Zaskoczyło cię coś na plus, na minus?
      W Rio de Janeiro byłem jakieś dziesięć lat temu. Mogę powiedzieć, że wtedy to byłem zaskoczony, teraz już nie. Właśnie podczas pierwszego pobytu zobaczyłem fawele, dlatego wiem, że Polska to jest naprawdę fajny kraj. W Brazylii osobiście nie chciałbym mieszkać. W wiosce olimpijskiej bardzo mi się podobało. Niektórzy skarżyli się na niedoróbki i inne „cuda wianki”, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało. Wychodzę z założenia, że jeżeli zawodnik jedzie startować, a w jego pokoju jest na przykład niedomyte okno, to nie powinien narzekać. Gdybym wynajął sobie hotel za 10 tysięcy, to mógłbym wymagać luksusów. Jak dla mnie, w wiosce wszystko było OK.

A jakby porównać Rio do Londynu czy Pekinu?
      Jak dla mnie, to Londynu nie przebije nic. W stolicy Anglii najbardziej fantastyczni byli kibice. W Rio de Janeiro nie było takich tłumów, zresztą także na zawodach pełnosprawnych, jak w Londynie. Wtedy był zapełniony cały stadion – zarówno w sesji przedpołudniowej, jak i popołudniowej. W Brazylii lekkoatletyka nie jest sportem narodowym, więc nie było aż tak wielu ludzi. Ale i tak było sporo kibiców i ogólnie było miło.

Rozmawiał: wot


Urzżd Miejski, Wydziaż Kultury i Promocji Miasta promocja2@um.cieszyn.pl