Polski English Deutch France Czech

Biuletyn Informacji Publicznej Cieszyn na Instagram
Cieszyn na Instagram






Unia

eUrzżd - Elektroniczne Usżugi dla Mieszkażca


Budzet Obywatelski

Cmentarze Komunalne w Cieszynie
System gospodarowania odpadami

Pobierz najnowszy numer Wiadomożci Ratuszowych
Miejski System SMS-owy

Imprezy nadchodzące

Lipiec 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31        

Dyżury aptek

Apteka Farmarosa,
ul. Bobrecka 27
tel.: 33 858-27-65
Mapa inwestycji w Cieszynie



Strona pożwiżcona GPR
Gminny Program Rewitalizacji


Strona pożwiżcona kopercie życia

czeski Cieszyn - oficjalny serwis

Relacje z imprez / artykuły / komunikaty

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

fot. Janusz Rokicki

Rozmowa z Januszem Rokickim

2018-09-19



Za nami Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce Osób z Niepełnosprawnościami w Berlinie, w których polscy zawodnicy zostawili rywali za sobą i wygrali klasyfikację medalową. Szczególny powód do dumy mieli zawodnicy IKS Cieszyn – czterej zawodnicy zdobyli 3 krążki. Ze zdobywcą złotego medalu w pchnięciu kulą, który ustanowił nowy rekord mistrzostw, Januszem Rokickim, rozmawiamy o tym, czym jest sport, ile trzeba mu poświęcić i jak bardzo zmienia życie.

– Początkowo trenował pan pływanie. Dlaczego zdecydował się pan na lekkoatletykę?

– Zacząłem pływanie w szkole podstawowej nr 4. Tam trenował mnie Czesław Banot i Janusz Widzyk. Po paru latach treningu doszedłem dość wysoko, zdobyłem medale Mistrzostw Polski, ale moje predyspozycje fizyczne nie były takie, jakie powinny być. Dotarłem do takiego miejsca, w którym nie byłbym w stanie osiągać lepszych wyników. Wiadomo, że chce się zdobywać medale, iść coraz dalej, coraz wyżej – a tu był już koniec. Wtedy pojawiła się możliwość wystartowania w spartakiadzie w Cieszynie. Zostałem zaproszony jako sportowiec niepełnosprawny. Tam właśnie miałem możliwość spróbowania pchnięcia kulą i rzutu oszczepem. I tak, bez żadnego przygotowania ani treningu, wygrałem wtedy w obu konkurencjach. A był tam taki chłopak z Łodygowic, Darek Wandzel, który powiedział mi o lekkoatletyce, zachęcił do spróbowania. I to był strzał w dziesiątkę, bo wszyscy stwierdzili, że mam do lekkoatletyki dobre predyspozycje, co widać po tylu latach trenowania i zdobywania medali.

– Jakie to muszą być predyspozycje?

– Predyspozycje miotacza to przede wszystkim wrodzona szybkość. To jeden z ważniejszych aspektów. Poza tym siła, odporność psychiczna – to są takie podstawowe cechy.

– Ile wyrzeczeń kosztuje Pana sport?

– Bardzo wiele wyrzeczeń kosztuje trenowanie w sporcie wyczynowym. Trenuje się każdego dnia. W okresie mistrzostw świata czy igrzysk jest około ośmiu, dziewięciu zgrupowań po dwanaście dni, plus wyjazdy – to wychodzi około 130, 140 dni poza domem. Poświęca się zwłaszcza swoje zdrowie. W sporcie wyczynowym bardzo częste jest ryzyko doznania jakiejś kontuzji… Ale bez takiego maksymalnego zaangażowania nie ma żadnych wyników.

– Co Pana rodzina na to, że Pana nie ma tak często w domu?

– Co na to moja rodzina… no wiedziała, w co się pakuje (śmiech). Moja żona, Marta Rokicka, kiedyś biegała. Miała problemy z oczami, ale stan wzroku był na tyle dobry, że nie miała możliwości startowania w sporcie osób niepełnosprawnych. Wtedy to zakończyła, ale wie, co to jest sport, ile trzeba poświęcić.

– W jaki sposób sport rozwija człowieka?

– Na pewno w sposób fizyczny. Nie zaczyna się od razu od siłowni i ciężarów po 200 kilo, żeby ludzie nie pouciekali. Na początku można to nawet porównać do rehabilitacji ruchowej, bo osoba zaczyna się więcej ruszać; to są ćwiczenia na sali, ogólnorozwojowe. Poza tym człowiek może zwiedzić świat, zobaczyć rzeczy, do których normalnie nie ma dostępu – żeby pojeździć po całym świecie, to naprawdę trzeba być dobrze sytuowanym człowiekiem. Co jeszcze rozwija… taką cechę, którą każdy sportowiec musi mieć, czyli samozaparcie. Nie ma czegoś takiego, że komuś się nie chce iść na trening. Jeśli nie ma takiej systematyczności, sumienności, to potem nie ma co oczekiwać na jakiekolwiek wyniki.

– Co daje Panu codzienną motywację, żeby dalej działać?

– Zdobywanie coraz lepszych wyników. Każdy sportowiec ma jakieś takie marzenia, cele, do których chciałby dojść w życiu. Ja już jestem tak w ¾ spełniony, ale brakuje mi jeszcze jednego koloru medalu, który chciałbym zdobyć. Okaże się, czy dam radę. Cały czas jestem w trakcie rehabilitacji. Pani Danusia Tadel mnie składa do kupy, żeby barki mogły jeszcze jakoś wytrzymać te parę lat.

– Czy ma Pan jakiegoś idola; kogoś, kogo chce Pan naśladować?

– Oczywiście. Moim idolem był Tomek Majewski, akurat z tego kierunku lekkoatletycznych miotaczy. Zdobycie dwóch złotych medali Igrzysk Olimpijskich, jak Tomek Majewski, naprawdę budzi wielki szacunek.

– Plany na najbliższą przyszłość.

– U mnie od 14 lat nie za bardzo coś się zmieniło w planach. Człowiek się poświęcił sportowi, w którym głównym celem są treningi, trenowanie, przygotowywanie się do kolejnych zawodów. Jest też rodzina, na którą też zawsze chcę wygospodarować trochę czasu. Mam trzech fajnych synów, którzy wiele mi pomagają w treningach i sami też chcą próbować. Kupiłem taki mały dysk, żeby sobie rzucali. W przyszłym roku mamy Mistrzostwa Świata, ale tak naprawdę chciałbym dotrzymać do igrzysk paraolimpijskich, które są w Tokio w 2020. Zobaczymy, na co stan zdrowia pozwoli. Tu by się wszystko bardzo chciało, ale po tylu latach treningów czasami zawodnik musi skończyć. Mam nadzieję, że jeszcze to nie nastąpi, że jeszcze będę mógł trenować, cieszyć się z wszystkimi, który wierzą w to, co robię.

– Podobno lubi Pan gotować. Ma Pan jakąś ulubioną kuchnię?

– Bardzo lubię. Często gotuję w domu, jak dużo gości przychodzi. Nigdy nie uczyłem się na kucharza, ale jakoś mam do tego dobre predyspozycje. Lubię tradycyjną kuchnię polską - od bigosu do placków ziemniaczanych. Nie przepadam za „chińskimi rzeczami”, do których nie wiadomo, z której strony się zabrać i w jaki sposób. Chociaż czasami, jak jesteśmy na igrzyskach, jest możliwość spróbowania tych innych kuchni. Próbujemy, żeby wiedzieć, jak to w ogóle smakuje, bo czasami to nie wygląda za dobrze. Ale niczego nie można porównać do dobrej polskiej kuchni.

Wiadomości Ratuszowe


Urzżd Miejski, Wydziaż Kultury i Promocji Miasta promocja2@um.cieszyn.pl