Listopad 2024 | ||||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | ||||
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Twierdzi, że nie ma nauki bez konfrontacji, a bogactwa bez różnorodności. Mama, żona, germanistka, nauczyciel, spełniony człowiek i właścicielka spaniela o imieniu Karmel. Wciąż stara się zwolnić swój bieg i nie żałuje, że czasami marzenia się nie spełniają, bo gdyby się spełniały dziś w zaciszu czterech ścian tłumaczyłaby kolejny tekst. A przecież tyle w niej pasji i optymizmu… Tym trzeba się dzielić.
Aldona Kałuża-Kanadys, nauczycielka Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego z oddziałami gimnazjalnymi im. św. Melchiora Grodzieckiego w Cieszynie 16 października odebrała z rąk Ordynariusza Diecezji Bielsko-Żywieckiej ks. Romana Pindla – Nagrodę Prezesa Stowarzyszenia „Dziedzictwo św. Melchiora Grodzieckiego”.
Wiadomości Ratuszowe: „Nagroda w uznaniu za dbanie o stałe podnoszenie jakości kształcenia w zakresie nauczanego języka niemieckiego, pochylenie się nad każdym uczniem i czynienie z hasła: indywidualizacja pracy z uczniem prawdziwego motta w swojej pracy, a także za rzetelne i oddane promowanie szkolnictwa katolickiego”. Szczególne słowa. Duże. Zaskoczyło Panią to wyróżnienie?
Aldona Kałuża-Kanadys: Zdecydowanie tak (śmiech). Z całą pewnością jednak jakość pracy i indywidualne spojrzenie na ucznia to zasługa całej szkoły i jej kameralnego charakteru, który nie pozwala uczynić z ucznia osoby anonimowej.
WR: Zabrzmiało bardzo skromnie, ale dla mnie samej odpowiedzią na wyróżnienie są wyniki konkursu, który zorganizowali uczniowie katolickiego liceum. Jak wszyscy wiemy młodzi ludzie to wymagające jury, a jednak podbiła Pani ich serca na tyle, by znaleźć się w gronie najsympatyczniejszych nauczycieli.
A.K.-K.: (śmiech)
WR: Na pierwszy rzut oka widać w Pani zamiłowanie do języka niemieckiego i radość z uczenia, czyżby urodziła się Pani od razu germanistką?
A.K.-K.: Raczej nie. Moja przygoda z językiem obcym rozpoczęła się w przedszkolu od języka francuskiego, co prawda była głównie wypełniona zabawą, ale sprawiała mi dużą frajdę. Po języku francuskim przyszedł czas na naukę języka rosyjskiego, do którego ciągle odnoszę się z dużym sentymentem, jednak jakoś tak przypadkiem moje serce w szkole podstawowej zdobył też język niemiecki, na który się zapisałam i regularnie chodziłam co tydzień.
WR: Dziecko, które chce się uczyć? Samo domaga się lekcji? Czy to pytanie nie brzmi dziwnie?
A.K.-K.: To zależy od motywacji, a moja była spora – regularne uczęszczanie na lekcje z języka niemieckiego niosło ze sobą szansę wyjazdu do Niemiec.
WR: Ośmioletnia dziewczynka marząca o wielkim świecie?
A.K.-K.: O wielkim? Nie. Raczej o ładniejszym, bardziej kolorowym, interesującym, takim, które oglądałam w zagranicznych katalogach. Trudno o inną motywację, gdy ma się tak mało lat.
WR: Wyjazd do byłego NRD zafascynował Panią czy jednak rozczarował?
A.K.-K.: Z całym zdecydowaniem zafascynował, pokazał piękne miejsce – tak inne od tego, które znałam na co dzień. Kolorowe. Wyjazdy – ten i kolejne, dały mi jednak przede wszystkim szansę poznania ludzi, którzy tam mieszkają… ich mentalności. Skonfrontowania jej, zaobserwowania różnic, ale bez negowania różnorodności i odmienności, które czynią nas ciekawymi ludźmi z ogromnym bogactwem. Bardzo szybko odkryłam też, że nie można nauczyć się języka obcego nie mając kontaktu z ludźmi, którzy tym językiem mówią.
WR: Cel został osiągnięty. Po powrocie z NRD motywacja do nauki nie opadła?
A.K.-K.: Wręcz przeciwnie. Nauka nie wymagała już takiej motywacji, bo ucząc się języka niemieckiego zdążyłam go już bardzo polubić. W drugiej klasie liceum wiedziałam też, że germanistyka będzie moim wyborem. Innego planu nie było. Marzyłam (troszkę naiwnie), że w domowym zaciszu będę tłumaczyła teksty.
WR: A jednak od siedemnastu lat jest Pani nauczycielem. Przypadek?
A.K.-K.: Nie wiem. Być może wybrałam podświadomie, kierując się wyborami moich rodziców, którzy byli nauczycielami (śmiech). Ważne, że był to najlepszy wybór z możliwych. Obawiam się, że mój charakter nie pozwoliłby mi długo pozostać w domowym zaciszu z tekstami do tłumaczenia.
WR: Może korepetycje z języka niemieckiego, które zaczęła Pani udzielać stały się zalążkiem tej nauczycielskiej przygody?
A.K.-K.: Tak. Myślę, że to dobry trop (śmiech).
WR: Ukończyła Pani Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie i studia w Instytucie Filologii Germańskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Później przyszedł czas na podyplomowe studia doskonalące dla nauczycieli języka niemieckiego na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Niemal od początku pracy w katolickim liceum postawiła Pani uaktywnić wymianę polsko-niemiecką. Nie lubi Pani bezczynności?
A.K.-K.: Może nie o bezczynność tu chodzi, a raczej o przekonanie, że nie można uczyć się języka obcego i nauczać go, jeśli nie obcujemy z nim. Od początku zależało mi, żeby wymiany były prowadzone w interesujący dla uczestników sposób, który eliminuje niepotrzebne i często niesprawiedliwe, ale wciąż obecne stereotypy. Wymiany, jak już wspomniałam mają nas uczyć różnorodności i otwartości na inność.
WR:Skorzystam z okazji i zapytam również o prywatny świat Aldony Kałuży-Kanadys. Rodzina? Pasje? Czas wolny?
A.K.-K.: Prywatnie jestem przede wszystkim żoną i mamą dwójki dzieci. Mój wolny czas więc przede wszystkim wypełnia rodzina. Próbuję jednak wygospodarować w ciągu tygodnia małą chwilkę dla siebie. Zazwyczaj jest nią niedzielny poranek. Co wtedy robię? Nadrabiam zaległości w lekturach. Czytanie sprawia mi ogromną przyjemność bez względu na to, czy jest to Tygodnik Powszechny czy książka. Z chęcią wracam do lektur z czasów studenckich, które kiedyś czytałam w pośpiechu, na szybko.
WR:Zwalnia Pani wtedy swój bieg na moment?
A.K.-K.: Staram się. Nie chcę pędzić przez życie. Mam nadzieję, że nauczę się wolniejszego „bycia”. Widziałam mieszkańców Zurychu w Szwajcarii, oni potrafią delektować się każdym dniem. Oglądać świat, zachwycać się nim. Ja ciągle chodzę za szybko. Próbuję więc siebie na siłę spowolnić (śmiech).
Rozmawiała Barbara Stelmach-Kubaszczyk